Każdy aktor czy wokalista wie, jak ważne są ćwiczenia dykcyjne. Chcemy przecież, żeby publiczność zrozumiała, co mamy do powiedzenia. Zacznijmy od rozgrzewki aparatu mowy.
- Wypychamy powietrzem raz prawy, raz lewy policzek.
- Układamy usta tak, jak byśmy chcieli powiedzieć głoskę „u”, a następnie szeroko się uśmiechamy. Powtarzamy kilkakrotnie.
- A teraz powtarzamy mówiąc na zmianę „smile” [czytaj: smajl], czyli po angielsku „uśmiech”, szeroko rozciągając usta i „dzióbek” robiąc jak najwęższy dzióbek: smile-dzióbek-smile-dzióbek-smile-dzióbek… Najpierw powoli, potem coraz szybciej.
- A teraz przesyłamy całuski najszybciej jak się da.
- Parskamy jak konik.
- A potrafisz naśladować stukot końskich kopyt? Zacznij od stępa – konik jedzie powoli. Następnie przyspieszaj i przyspieszaj, i przyspieszaj… Jak już szybciej się nie da, znowu parsknij, jak zmęczony biegiem koń. Buzia wtedy również odpoczywa.
- Na koniec przeciągnij się i ziewnij kilka razy. Szeroko – nikt nie patrzy. 😉
Poniżej zdjęcie zrobione w jakimś teatrze, gdzieś w Polsce. Wygląda na to, że tamtejsi aktorzy kolekcjonowali łamańce językowe i w wolnych chwilach ćwiczyli dykcję. Spróbuj przeczytać przyczepione na drzwiach szafy hasła.


Które jest Twoim ulubionym?
Jeśli znasz jakieś łamańce językowe, możesz podzielić się nimi w komentarzu.
Więcej ćwiczeń językowych znajdziesz w zakładce „Lubię słowa”.